– Babcia mieszkała w Miechocinie. Była tam piwniczka, w której wystarczyło zasłonić światło, by zapanowała całkowita ciemność – wspomina Paweł Matyka.
To była pierwsza własna ciemnia, studio młodziutkiego wówczas fotografa. Dzisiaj Paweł Matyka należy do elitarnych organizacji – Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej (FRP) oraz Fédération Internationale de l’Art Photographique (FIAP). Posiada przyznane przez nie tytuły artysty fotografa (AFRP) i Artiste FIAP. Jest obecnie jedynym tarnobrzeskim fotografikiem mogącym poszczycić się przynależnością do tak elitarnego grona. W 65-letniej historii FIAP w gremium tym znalazło się zaledwie ponad 100 fotografików polskich.
Mój przyjaciel Ami.
Zainteresowanie fotografią zaczęło się wraz z komunijnym prezentem – aparatem Ami 66. – Był to bardzo prosty aparat, który kosztował wówczas ok. 200 zł, co w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze wyniosłoby jakieś 20 zł – opowiada Paweł Matyka.
– Ale byłem dumny, bo miałem swój aparat. I to wówczas, czyli ponad 40 lat temu, powstały moje pierwsze fotografie, których niestety nie zobaczyłem. Zaniosłem film do zakładu pana Stanisława Świerka, mieszczącego się gdzieś w okolicy obecnego budynku sądu. Nigdy jednak ich nie odebrałem, najpierw nie było czasu, potem przyszły wakacje, w końcu zapomniałem o nich. Pierwsze zdjęcia to były przypadkowe obrazy. „Pstrykał”, kogo i co się dało. Bardziej świadome fotografie, utrwalające szkolne wycieczki czy rodzinne wczasy, powstały już na aparacie Smiena 8. – Najwcześniejsze wykonane nim zdjęcia pochodzą z 1974 roku – mówi pan Paweł.
Babcina ciemnia.
Samo jednak „pstrykanie” przestało sprawiać młodemu fotografowi przyjemność. Zamarzył o czymś więcej – samodzielnym wywoływaniu zdjęć.
– Były to naturalnie fotografie czarno-białe. Miałem zamiar zabrać się również za kolorowe, ale na chęciach się skończyło – przyznaje. Pierwsze samodzielne zdjęcia wywołał u swego wujka, ks. Tadeusza Robótki. – Wujek ponad 30 lat pracował w parafii w Moszczanach. Nie tylko interesował się, ale również zajmował fotografią. Miał w pełni wyposażoną ciemnię. I tam podpatrzyłem, jak wygląda cały proces, począwszy od wywołania filmu, aż po uzyskanie papierowej odbitki. Potem spróbowałem sam. Zorganizowałem potrzebny sprzęt, a za pierwszą ciemnię służyła babcina piwniczka na osiedlu Miechocin. Wystarczyło zasłonić jedno okienko, by uzyskać całkowitą ciemność.
Do fotografii z tego okresu pan Paweł podchodzi z dużą dozą pobłażania. Były to bowiem zwykłe zdjęcia pamiątkowe. Z lekkim zacięciem artystycznym, czyli odpowiednio skomponowane, skadrowane z dobranymi parametrami czasu i przysłony, pozwalającymi uzyskać głębię obrazu, pojawiły się w połowie lat 80.
– Chciałem uzyskać coś więcej – wyjawia fotografik. – Wychodziło różnie, raz lepiej, raz gorzej. Ale było to już bardziej świadome fotografowanie, zwłaszcza kiedy na świat przyszły dzieci. Kupiłem wówczas lustrzanki – Zenita, Prakticę, dające o wiele większe możliwości.
Twarze, twarze.
Od początku lubił fotografować ludzi. Interesowały go zmiany zachodzące w ich wyglądzie, a te najlepiej mógł obserwować i utrwalać dzięki swoim synom. Do dzisiaj zresztą najchętniej wykonuje portrety, akty.
– Od blisko 20 lat fotografuję aktorów występujących podczas Tarnobrzeskiej Dramy Teatralnej. Bardzo chętnie pozują. Na przykład Robert Rozmus tak się rozkręcił, że sesja trwała dobrych kilkanaście minut. Efekt pracy pana Pawła, który – należy dodać – jest pracownikiem Tarnobrzeskiego Domu Kultury, można zobaczyć w wydanym w listopadzie ubiegłego roku albumie „Twarze Dramy”.
Światełko w ciemności.
Coraz głębsze wnikanie w arkana fotografii doprowadziło pana Pawła do odkrycia własnej drogi artystycznej i ulubionej techniki.
– Pod koniec lat 90. moja siostra Dorota Matyka, romanistka, przywiozła mi z Francji czasopisma fotograficzne. Zobaczyłem w jednym z nich prace wykonane w technice „malowania światłem”. Postanowiłem spróbować, i tak już od kilkunastu lat jest to moja ulubiona technika – stwierdza Paweł Matyka. – Nie jest łatwa, ale daje niesamowite możliwości. Najkrócej rzecz ujmując, polega na oświetlaniu fotografowanego przedmiotu małym źródłem światła – latarką, świeczką, zapalniczką – przy całkowitym zaciemnieniu i długiej ekspozycji. Najtrudniejsze są zdjęcia osób, gdyż wiadomo, że ciężko jest pozostawać w całkowitym bezruchu przez kilka czy nawet kilkanaście minut. O wiele prostsze jest fotografowanie martwej natury. Zdjęcia „malowane światłem” są niepowtarzalne, nie uda się bowiem po raz drugi wykonać dokładnie tych samych ruchów i tego samego oświetlenia.
Tarnobrzeski fotografik ma na swoim koncie kilka indywidualnych wystaw, głównie w tarnobrzeskich placówkach kulturalnych, ale również poza granicami Polski. W 2011 prezentował swoje fotografie na ekspozycji „Rendez-vous Image 2011 – Magic Light” w Palais des Congres de Strasbourg.
– Wystawa ta sprawiła mi wielką satysfakcję, bo moje prace zostały zauważone i docenione wśród tysięcy innych – mówi Paweł Matyka. Uczestniczył również w ponad 60 wystawach zbiorowych. Jego prace mogli zobaczyć nie tylko obywatele krajów europejskich (m.in.) Anglii, Chorwacji, Francji, Austrii, Ukrainy, Słowenii, Serbii, Bośni i Hercegowiny, Holandii, ale również mieszkańcy państw azjatyckich: Kataru czy Chin. Efekty lat pracy pana Pawła w doskonaleniu techniki fotograficznej można również zobaczyć na jego stronie internetowej.
Opracowanie Marta Woynarowska